Recenzja Sezonu 1

Archiwum 81 (2022)
Rebecca Thomas
Haifaa Al-Mansour

Z archiwum V, H i S

Siedząc przed telewizorem, z ręką na pilocie, zostajemy namaszczeni na istne grono sędziowskie mające wydać wyrok, co jest tutaj prawdą, a co nie. I póki odpowiedź nie zostaje nam podana na tacy,
Z archiwum V, H i S
Niewykluczone, że ktoś kiedyś znajdzie na jakimś zakurzonym strychu szarej kalifornijskiej szeregówki przypleśniałe już taśmy z "Londynem po północy", zaginionym filmem Toda Browninga. Ten istny Graal horroru nie był ponoć, o ironio, dziełem zachwycającym, ale liczy się przecież jego legendarny status. Ostatnia znana kopia przepadła podczas feralnego pożaru magazynu studia MGM, lecz jeśli jakimś cudem ostałyby się chociaż kawałki celuloidu, to do ich pozlepiania konieczny byłoby ktoś taki jak Dan Turner, archiwista z nowojorskiego muzeum kina.


Dan to pasjonat skupujący stare kasety z rozstawionych na ulicy polówek, cieszący się jak dziecko z każdego znalezionego skarbu. Szuka starych seriali, najlepiej nigdzie i nigdy niewyemitowanych, albo zniszczonych taśm, które mogą kryć coś więcej niż film nakręcony przez pijanego wujka na komunii. To pustelnik żyjący swoją pasją i pracą, najlepszy w tym fachu specjalista. Dlatego proponuje mu się zlecenie z rodzaju tych, których się nie odmawia: sto tysięcy amerykańskich Jerzych za odrestaurowanie kaset na poły stopionych podczas pożaru nowojorskiej kamienicy, odzyskanych niedawno przez duży koncern.

Koncern, dodajmy, kompletnie przy tym anonimowy – prowadzący działalność niewykrywalną przez Google. Jakby to jeszcze nie było dostatecznie głośnym sygnałem ostrzegawczym, to złowrogo dobroduszny szef firmy każe wyjechać chłopakowi na kompletne odludzie, bo materiał jest rzekomo zbyt delikatny, aby go gdziekolwiek przetransportować. I, zgodnie ze spodziewaniami, gdy zamykają się drzwi, zaczyna się zabawa.

Zdaje się, że motywem przewodnim serialu, na który pomysł zaczerpnięto z podcastu o tym samym tytule, jest relatywność postrzegania rzeczy i zdarzeń. Dan, który na czas zlecenia staje się depozytariuszem taśm z zarejestrowanymi na nich ostatnimi tygodniami życia niejakiej Melody Pendras, realizującej dokument na temat budynku, staje się także kronikarzem tego, co się tam wtedy wydarzyło. Tyle że dociera do niego wyłącznie to, co młoda kobieta nagrała, a Melody jest klasycznym przykładem nierzetelnej narratorki, bo ma w tym wszystkim swoją agendę.

 

My wiemy więcej niż Dan, gdyż narracja serialu biegnie dwutorowo i prędko odkleja się od przeglądającego taśmy archiwisty, przybliżając nam historię Melody z innej perspektywy, zupełnie bezstronnie. Subiektywne zderza się tutaj z obiektywnym i nie sposób jednego z drugim rozplątać, ale Dan nie rezygnuje, coraz bardziej zaangażowany w odtworzenie opowieści dziewczyny. Dziwnym zbiegiem okoliczności, a może jednak w wyniku zaplanowanej gdzieś odgórnie, kosmicznej intrygi, odnajduje tam bowiem ślady prowadzące do źródeł prześladujących go od dziecka traum. Chyba że to kolejna fantasmagoria podsunięta przez skrzywdzony umysł.

Stąd to my, siedząc przed telewizorem, z ręką na pilocie, zostajemy namaszczeni na istne grono sędziowskie mające wydać wyrok, co jest tutaj prawdą, a co nie. I póki odpowiedź nie zostaje nam podana na tacy, a, niestety, ostatecznie zostaje, serial umiejętnie buduje atmosferę lęku i zaszczucia. Dan, odosobniony od świata i odcięty od sieci, sypia ze swoimi demonami. Melody z kolei, choć otoczona ludźmi, wydaje się jedyną osobą niewtajemniczoną w sekrety, jakimi przesiąknięte są mury pozornie zwyczajnej kamienicy.

Obie linie czasowe, nawet i płaszczyzny rzeczywistości, będą musiały, czego wymaga dramaturgia, nareszcie się zbiec i przeniknąć, lecz im więcej się tutaj odsłania, tym prędzej ulatuje nastrój grozy, zastąpiony przez, ogólnie mówiąc, niesamowitości dnia powszedniego. Dan i Melody miast z potworami z piekła rodem będą mierzyć się przede wszystkim z tym, co siedzi im w głowach. Oraz ze zwyczajną ludzką podłością, żądzą i chciwością.


Iście kryminalne dochodzenie, jakie oboje prowadzą – choć dzieli ich kilkadziesiąt lat – ma bliźniacze cele i powody. Tyle że żadne z nich nie zdaje sobie z tego sprawy. Ale przede wszystkim chodzi o naprawienie siebie, nadanie sensu temu, co było, i temu, co dopiero ma się wydarzyć. Zarazem o prędkie odklejenie jednego plastra, jak i przylepienie drugiego tam, gdzie zieje kolejna rana. Dan i Melody potrzebują do tego siebie.

Choć reklamowane, nie bez słuszności, jako serial grozy, "Archiwum 81" okazuje się nim być tylko nominalnie. Bardziej bowiem od czystego straszenia skupia się na szczerze ludzkich próbach zrzucenia z siebie emocjonalnego bagażu, zbyt ciężkiego nawet na najszersze bary. I jest to również na swój sposób opowieść o postrzeganiu rzeczywistości, o jej relatywizmie, o fasetach teraźniejszości i przeszłości. A także i o kinie, bo mrugnięć okiem do klasyki gatunku tu nie brakuje.

Stąd tym większy żal, że pod koniec to wszystko to tylko para w gwizdek, bo wyjaśnienie jest boleśnie banalne i służy jedynie jako podbudówka pod kolejny sezon. Intrygująca, nie powiem, ale jednak to jest to zagranie w stylu przecięcia węzła gordyjskiego nożyczkami.
1 10
Moja ocena serialu:
7
Krytyk filmowy i tłumacz literatury. Publikuje regularnie tu i tam, w mediach polskich i zagranicznych, a nieregularnie wszędzie indziej. Czyta komiksy, lubi kino akcji i horrory, tłumaczy rzeczy... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones